Nasza tfu!rczość

Dowolne Tematy, ale bez nabijania...

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez Olszesky » 2011-12-30, 13:47

huzar, tak wiesz no offence, ale ty tez jestes na codzien taki smutny i zdolowany jak twoja tworczosc?
Scholli napisał(a):Olszesky zawsze ma rację - nawet jak jej nie ma
Olszesky
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 3445
Wiek: 36
Dołączył(a): 2005-12-18, 13:03
Online: 5h 1m 11s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez koval__ » 2011-12-30, 16:13

Olszesky napisał(a):huzar, tak wiesz no offence, ale ty tez jestes na codzien taki smutny i zdolowany jak twoja tworczosc?


no zwłaszcza jak oglądamy mecze...nie idzie przestać się śmiać :P
koval__
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 577
Wiek: 41
Dołączył(a): 2009-06-11, 18:38
Lokalizacja: Jaworzno
Online: 1h 11m 55s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez marcin_fcbm » 2011-12-30, 17:01

"Wszystkiego najlepszego" kiedyś już to wrzucałeś chyba? Od dłuższego czasu siedzi to u mnie na playliście w empetrójce.
sezonowcy.pl napisał(a):Chelsea Londyn wygrywając LM przedłużyła o rok kontrakty ze swoimi wszystkimi kibicami.
marcin_fcbm
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 4038
Wiek: 34
Dołączył(a): 2007-09-04, 22:12
Lokalizacja: LBN
Online: 3h 55m 17s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez Huzar89 » 2011-12-30, 20:40

Kovala odpowiedź dobrze wszystko podsumowała... :)
To jaki jest między ludźmi, a to co się dzieje w mojej głowie to dwie różne rzeczy. Może będziesz miał okazję poznać to sam wyrobisz sobie jakieś zdanie.

Tak, ten kawałek wrzucałem, ale przysiedziałem wczoraj trochę w Nero Vision i zrobiłem ten pseudoklip ze wspaniałymi efektami :)
Goalkeepers are crazy
Huzar89
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 792
Wiek: 34
Dołączył(a): 2006-12-29, 22:54
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój
Online: 0s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez Tuśka » 2012-04-10, 20:55

Moi drodzy!

Jak zapewne część z Was zauważyła, prowadzę bloga z analizami fanfików bazujących na przygodach (najczęściej miłosnych 8) ) sportowców. Sama jednak zdecydowałam się w ramach eksperymentu na stworzenie opowiadania w stylu fanfiction, ażeby móc choć raz stanąć po drugiej stronie barykady. Fic jest dość krótki (dosłownie kilka stron w Wordzie), ale będę się dzielić po części, aby nie zalać Was od razu całym strumieniem świadomości.
Z założenia miało być to opowiadanie z wątkiem kryminalnym, ale także satyra na nasz klub i różne wydarzenia z nim związane. Z góry ostrzegam, że będą momenty - a nawet kilka momentów! A konkretniej momentów związanych z bronies, z którymi jestem blisko związana (nie bójcie się jednak, nie zaleją Was kuce w stanie płynnym ani żadnym innym :-P ).
Prosiłabym o opinie: jak to się czyta, czy są błędy (które mi mogły podczas korekty umknąć), to pierwsze opko (właśnie: opko czy nieopko? Oto jest pytanie), które publikuję i ogólnie jedno z niewielu, które udało mi się dociągnąć do końca. Czekam na oceny, może być też analiza :twisted:
Już bez większego przedłużania, indżojcie!


Wieczorne niebo nad Monachium zasnuły ciężkie, ołowiane chmury, idealnie wczuwając się w dramaturgię sceny. Jedną z głównych arterii miasta, Leopoldstraße, szedł mężczyzna wkraczający powoli w okres życia zwany szumnie „wiekiem średnim”. Część mijanych przechodniów pozdrawiała go serdecznie, na co on odpowiadał uprzejmym skinieniem głowy – większość jednak nie rozpoznawała tego niewyróżniającego się z tłumu człowieka.
Mężczyzna dotarł do jednej z przydrożnych kawiarni, w chwili gdy z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Ktoś już na niego czekał.
- Przepraszam za spóźnienie, nie mogłem znaleźć miejsca do zaparkowania – rzekł na przywitanie do dwóch mężczyzn przy stoliku: jeden z nich szczycił się postępującą łysiną, pokaźnym brzuchem i – akurat w danym momencie – twarzą w barwie zachodzącego Słońca; drugi, przypominający statecznego biznesmena po sześćdziesiątce, odparł:
- Nie ma sprawy, Christian. Zajmij miejsce, nie mamy zbyt wiele czasu.
- Czasu na co? - zapytał Christian, zdejmując płaszcz. - Co jest takie pilne?
Na odpowiedź musiał jednak poczekać – przy ich stoliku pojawiła się kelnerka, oczekując na zamówienie.
- Ja poproszę herbatę z rumem – powiedział Christian. - Na zewnątrz jest naprawdę zimno, muszę się rozgrzać.
- Dla mnie to samo – rzucił mężczyzna o wyglądzie przedsiębiorcy. - A dla ciebie, Uli?
- Rum z herbatą – mruknął trzeci z zebranych. Wyglądał na obrażonego.
- W takim razie trzy herbaty z rumem – rzekła rezolutnie kelnerka. - Za parę minut będą gotowe – dodała i oddaliła się od stolika.
Christian spojrzał wymownie na swoich towarzyszy. Pragnął jak najszybciej poznać powód awaryjnego spotkania i wrócić do ciepłego łóżeczka i rozgrzanej żony.
- Kalle, ty mu powiedz – powiedział oschle Uli. Kalle wyciągnął z kieszeni pomięty kawałek papieru, na którym znajdował się złożony z wycinków z gazet napis: „MAMY WASZEGO SKSZYDŁOWEGO. JEŚLI CHCECIE ZOBACZYĆ FRĄKA ŻYWEGO, OCZEKUJEMY W ZAMIAN HOENESSA. KASA TEŻ SIĘ PRZYDA”.
- Oburzające! - wykrzyknął Christian.
- Prawda? - odrzekł Uli, podczas gdy kelnerka stawiała na stole trzy kubki z herbatą. - Tym bardziej, że słowo „skszydłowego” zostało wycięte z najnowszego katalogu naszego fan shopu! Nie wiem, kto pracuje w korekcie, ale może się czuć zwolniony.
- Ale kto mógłby mieć interes w porywaniu Francka? - Christian nadal nie dowierzał w to, co przed chwilą przeczytał.
- I w dodatku przyjmowaniu Uliego jako okup? - dodał Kalle. - Cóż, sam zainteresowany ma na ten temat pewną teorię.
Uli natychmiast się ożywił, wyprostował na krześle i oznajmił:
- Oczywiście, że wiem, kto za tym stoi – tu pozwolił sobie na dramatyczną przerwę, by Christian mógł go pogonić – ten jednak milczał jak zaklęty, toteż Uli kontynuował: - Mourinho.
Christian zakrztusił się herbatą. Spojrzał z rozpaczą w oczach na Kalle, który natychmiast przystąpił do akcji ratowania życia kolegi. Dwa solidne uderzenia w plecy przywróciły Christianowi oddech i możliwość artykułowania dźwięków innych niż pokasływanie.
- Kto taki?! - wydusił z siebie.
- Jose Mourinho – odparł Uli. - Trener Realu Madryt. Chyba nie muszę ci przypominać, z kim gramy w najbliższy wtorek?
- Nie, nie musisz – odrzekł Christian. - Nadal jednak nie rozumiem, po co trener naszego rywala miałby porywać nam pomocnika. Boże, to nawet brzmi głupio!
- Jak to: po co? - twarz Hoenessa zaczerwieniła się jeszcze bardziej. - Żeby wydusić z nas założenia taktyczne na dwumecz, OTO PO CO! - ryknął tak donośnie, że wszyscy ludzie zgromadzeni na sali spojrzeli na trójkę bawarskich włodarzy. Kalle pomachał im uspokajająco, po czym zwrócił się do Christiana:
- Wiem, że to brzmi fatalnie, ale po długich... dyskusjach – tu spojrzał znacząco na Uliego – stwierdziliśmy, że nie mamy lepszej hipotezy. Zatem uznajemy, że winny jest trener Realu.
Christian spoglądał to na swoich towarzyszy, to na anonim.
- Czy zgłosiliście to na policję? - zapytał.
- Nie możemy – odparł Kalle. - Wahiba rozmawiała z porywaczem przez telefon. Zabronił informowania kogokolwiek.
- Wahibie też groził? - obruszył się Christian.
- Nie do końca. To ona do niego dzwoniła – wyklarował Kalle, jednak widząc, że kolega nie pojmuje sytuacji, dodał: - Spójrz na drugą stronę.
Christian obrócił kartkę trzymaną w dłoni. Jego oczom ukazał się nabazgrolony numer telefonu.
- To głupie – stwierdził. Nie otrzymał odzewu.
- Nawet gdyby ów porywacz, choć ja wolę nazywać go Jose – wtrącił Hoeness – nie zaznaczył, że mamy siedzieć cicho, to i tak nikogo byśmy nie poinformowali.
- Niby dlaczego? - zapytał Kalle.
- Wyobrażasz sobie, jaka to by była informacyjna bomba? Cztery dni przed tak ważnym meczem ginie gwiazda klubu! Każdy by chciał czytać świeżo serwowane przez piśmidła plotki. Dlatego nikt nie może się o tym dowiedzieć! Chociaż pewnie „Bild” już i tak wie... - Uli wzdrygnął się na samą myśl, jakiej sumy zażąda tym razem naczelny poczytnej gazety. Uznając, że najnowsze wydanie kupiłoby dziesięć – a nawet dwadzieścia! - milionów Niemców, mnożąc to wszystko razy dwa... „No tak, znowu trzeba będzie mydlić oczy kibicom, że kadrę mamy kompletną i transferów w tym roku nie będzie. A już prawie miałem podpisany kontrakt z Ibrą!” - rozmyślał Uli.
Z zastoju wyrwał go głos Kalle:
- Nie pozostaje nam nic innego, jak załatwić sprawę we własnym zakresie. Trzeba powiadomić zawodników.
Szalikowcy radarowcy

Wit beyond measure is man's greatest treasure.
Tuśka
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 1106
Wiek: 32
Dołączył(a): 2007-04-24, 15:48
Lokalizacja: Łask/Breslau
Online: 26m 56s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez olli » 2012-04-10, 21:05

Świetne, czekam na ciąg dalszy. Na początku miałem nadzieję, że chodziło o innego Christiana - Lella 8)
olli
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 1471
Wiek: 33
Dołączył(a): 2005-04-03, 16:04
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Online: 1h 4m 47s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez alien666 » 2012-04-10, 21:11

Bardzo mi się podoba. Zaciekawiłaś mnie i już nie mogę się doczekać "kolejnego odcinka". Jeżeli miałbym sie do czegoś przyczepić, to tylko ten Ibra nie za bardzo mi pasuje... :D
Dobra robota.
alien666
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 4904
Dołączył(a): 2009-09-18, 15:37
Lokalizacja: Wrocław
Online: 42d 5h 6m 17s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez ironlemon » 2012-04-10, 21:23

"Bild już i tak wie" :lol: Oczywiście zakładam, że relatywnie spokojna (Spokojna! Na temat porwania!) rozmowa prawdopodobnie trzech najbardziej rozpoznawalnych twarzy w Monachium przy herbatce z rumem i to w kafejce w samym centrum miasta jest zabiegiem zamierzonym i wpisuje się w założenie ironizowania? :p
ironlemon
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 2529
Wiek: 36
Dołączył(a): 2010-01-13, 21:22
Lokalizacja: Gdańsk/Atlanta
Online: 31d 1h 27m 15s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez Prinzessin06 » 2012-04-10, 21:57

Genialne :-) Wciągająca historyjka, bardzo dobrze napisana (choć moja była nuczycielka jeszcze z liceum pewnie by się przyczepiła co do powtarzania imienia "Christian", reszta bez skazy ;-) )
Jak dla mnie bomba i licze na więcej :-D
Prinzessin06
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 107
Dołączył(a): 2012-02-10, 20:16
Lokalizacja: Lublin
Online: 19h 21m 44s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez Tuśka » 2012-04-10, 22:04

Dziękuję za opinie :)

Ibra pierwszy wskoczył mi do głowy - nie mogłam wydumać żadnego piłkarza za niebagatelną cenę, którym interesowałby się Bayern i tak padło na Zlatana.

Oczywiście zakładam, że relatywnie spokojna (Spokojna! Na temat porwania!) rozmowa prawdopodobnie trzech najbardziej rozpoznawalnych twarzy w Monachium przy herbatce z rumem i to w kafejce w samym centrum miasta jest zabiegiem zamierzonym i wpisuje się w założenie ironizowania?

Naturalnie :mrgreen:. Zresztą samo zakończenie jest dość sztampowe i jest to również sztampa celowa.

(choć moja była nuczycielka jeszcze z liceum pewnie by się przyczepiła co do powtarzania imienia "Christian"

Racja. Na swoją obronę mam jedynie tyle, że naczytałam się już w wielu opowiadaniach o "zielonookich", "brązowowłosych" i innych "czerwonoskórych", że mam takich epitetów po dziurki w nosie. A narrator z założenia nie miał być wszechwiedzący, dlatego też nie pojawia się nazwisko ani Nerlingera, ani Rummenigge - ponieważ postaci ich nie używają.
Jutro wrzucę drugą część, bo trochę tam jest do korekty, a o tej porze nie mam głowy do polszczyzny, zwłaszcza tej poprawnej.
Szalikowcy radarowcy

Wit beyond measure is man's greatest treasure.
Tuśka
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 1106
Wiek: 32
Dołączył(a): 2007-04-24, 15:48
Lokalizacja: Łask/Breslau
Online: 26m 56s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez scholli7 » 2012-04-10, 22:27

dobre dobre ;) czekamy na dalszą część ale jak napisał to alien666 w swym wcześniejszym poście ten Ibra mi też bardzo bardzo nie pasuje :) Tak poza tym wszystko ok :)
Czy wygrywasz czy też nie ja i tak Kocham Cię w sercu moim tylko Bayern jest i na dobre i na złe --> F.C. BAYERN FOREVER NUMBER ONE !!!
scholli7
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 4898
Wiek: 41
Dołączył(a): 2006-03-04, 20:35
Lokalizacja: Bavaria
Online: 40d 15h 14m 29s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez Tuśka » 2012-04-11, 14:41

Lecim dalej.


- Rainbow Dash – mężczyzna zwrócił się do Katherine „Uczę się”, pracownicy restauracji znanej sieci o kaczo-szkocko brzmiącej nazwie.
- Przepraszam, mógłby pan sprecyzować? - poprosiła dziewczyna.
- To ten błękitny kucyk z tęczowym ogonem – odparł ze zjadliwym uśmieszkiem klient. - Myślałem, że to oczywiste.
- Najwidoczniej nie – ponuro odpowiedziała Katherine. - A dla pana?
- Rarity – odrzekł drugi mężczyzna, znacznie niższy od poprzednika. - To ten biały - dodał, widząc minę dziewczyny.
- A ja poproszę Pinkie Pie – powiedział trzeci. - To ten...
- Domyśliłam się – odrzekła oschle Katherine, pakując zabawki. Trzej koledzy dokonali transakcji (gotówka za zestawy z kucykami) i rozsiedli się wygodnie przy wolnym stoliku.
- Masz, Bastian – niski mężczyzna położył cheeseburgera na tacy swojego przyjaciela. - Wiesz, że nie przepadam za tym żarciem.
Bastian chętnie przyjął prezent od kolegi i przeżuwając bombę kaloryczną za dwa ojro, odpakowywał swoją zabawkę.
- Philipp, dlaczego wybrałeś Rarity? - zapytał swojego stałego dostawcę niezdrowej żywności. - Przecież wszyscy wiedzą, że Dasha jest najbardziej cool! - wyciągnął przed siebie rękę z figurką pegaza w dłoni i jął wyczyniać nią podniebne ewolucje. Philipp popatrzył na niego spode łba.
- Może i dla ciebie jest, ale każdy brony ma swój gust – podzielił się swymi oczywistymi przemyśleniami z resztą. - Ja lubię Rarity, Thomas woli Pinkie, Daniel...
Wyliczenia Philippa przerwał dzwonek jego telefonu. Obiecawszy Bastianowi, że kiedyś objaśni mu dokładnie wyższość jednorożców nad pegazami, odebrał słowami:
- Tak słucham, panie prezesie!
Całą dalszą rozmowę Philipp jedynie potakiwał, a mina rzedła mu z każdą chwilą coraz bardziej. Thomas i Bastian spojrzeli po sobie ze zdziwieniem. Twarz ich kapitana barwą pasowała obecnie do maści jego ulubionego kucyka.
- Chłopaki – zwrócił się do towarzyszy, gdy zakończył dość jednostronną rozmowę z prezesem. - Musimy natychmiast jechać na Säbener.

***

Säbener Straße pierwszy raz od wielu tygodni – a prawdę mówiąc po raz pierwszy od oficjalnej prezentacji Arjena Robbena – była zakorkowana. Piłkarze w swoich audi stali jeden za drugim, oczekując na możliwość wjazdu do prywatnego garażu w ośrodku treningowym, przeklinając przy okazji w myślach fikuśne zabezpieczenia, które ich włodarze kazali zamontować przy wjeździe. O ile urządzenie rozpoznające barwę głosu miało jakiś sens, to ciężko byłoby powiedzieć to samo o dodatkach pokroju skanera linii papilarnych, o obowiązku rozwiązania rebusu dotyczącego klubu nie wspominając. Nie trzeba zbyt wiele namysłu, by stwierdzić, że każdy kibic rozgryzłby wszystkie te zagadki.
Traf chciał, że akurat w chwili, gdy każdemu się spieszyło, rebusy zwiększyły swój poziom trudności. Dlatego kolejka samochodów nie malała – żaden piłkarz nie zaryzykowałby pozostawienia swojego wymuskanego auta na ulicy. Zbyt dobrze znali swoich fanów. Zbyt dobrze wiedzieli, do czego zdolne są fanki.
Philipp wyszedł ze swojego samochodu i udał się na sam początek kolejki.
- Co jest, nie możecie znaleźć rozwiązania? - zapytał znajomych z drużyny zgromadzonych przy urządzeniu wyglądającym jak mały bankomat.
- Wyobraź sobie, że nie – odburknął czarnoskóry piłkarz. - To jest trudne!
Philipp spojrzał na ekran i roześmiał się.
- Przymiotnik plus popularne niemieckie nazwisko. Boa, naprawdę tego nie wiesz? - spojrzał z uśmiechem na zawstydzonego kolegę.
- Gdybym wiedział, już dawno czekałbym na resztę w prezesowskim gabinecie – odparł Boateng. - Podzielisz się może swoimi spostrzeżeniami czy mamy tu czekać do jutra?
- Niedermeier - rzekł Philipp, a Boateng z błogością wymalowaną na twarzy wjechał do podziemnego garażu.
Korek na Säbener powoli malał.

***

- Dobra – Kalle zwrócił się do zgromadzonych. - Chłopcy, zebraliśmy się tu, ponieważ nastąpiła sytuacja awaryjna.
- Znowu zwolnili sekretarkę – szepnął Bastian Philippowi do ucha, ale w odpowiedzi uzyskał jedynie karcące spojrzenie.
- Nasz drogi przyjaciel i wspaniały pomocnik, Franck Ribery, zniknął – grobowym głosem oznajmił Kalle, a na sali zapanował pomruk. Po chwili większość piłkarzy zanosiła się śmiechem, rzucając od czasu do czasu coś o marokańskich pięknościach.
- CISZA! - ryknął niczym grom Uli. Nikt nie śmiał nawet pisnąć. - Francka porwano. Jako okupu żądają... - Hoeness zawahał się na chwilę – żądają mnie!
- Jakkolwiek głupio to nie brzmi, jest to prawda – dołączył się Christian. - Nie wiemy, jak do tego doszło i kto jest za to odpowiedzialny.
- Przestań opowiadać bzdury, Nerlinger – obruszył się Uli. - Dobrze wiemy, czyja to sprawka. Jose Mourinho! - wykrzyczał z wzrokiem szaleńca.
Piłkarze patrzyli na prezydenta klubu jak na profesora astrofizyki podczas wykładu o teorii bran. Kalle westchnął.
- Nie chcemy mieszać w to policji, więc sprawa musi zostać między nami. Potrzebujemy jednak was – tu dłonią wskazał na ogół zgromadzonych – aby to wyjaśnić. I w miarę możliwości odzyskać Francka. Czy są jacyś chętni? - zakończył pompatyczny występ. Nikt nie drgnął.
- Tak myślałem – mruknął. - Dajcie nam chwilę – dodał, po czym zaczął o czymś gorliwie dyskutować z Ulim oraz Nerlingerem.
Piłkarze patrzyli na siebie nawzajem, licząc, że ktoś w końcu wstanie i powie, że to spóźniony primaaprilisowy żart. W końcu przemówił Christian:
- Wraz z Ulim Hoenessem oraz Karlem-Heinzem Rummenigge postanowiliśmy, że na misję odbicia Francuza z rąk porywaczy...
- Mourinho – wtrącił Uli.
- …z rąk Mourinho – ciągnął niepewnie Nerlinger – wyznaczymy... - odchrząknął – Breno Viniciusa Rodriguesa Borgesa oraz Thomasa Müllera.
Thomas patrzył na managera ze strachem w oczach. Na twarzy Breno zagościł uśmiech – nie dlatego, że ucieszył go zaszczyt uratowania kolegi z drużyny, a dlatego, że z całego wystąpienia zrozumiał jedynie swoje imiona i nazwisko.
- Dlaczego akurat my?! - wykrzyknął zrozpaczony Thomas. - Lada moment gramy z Realem, musimy trenować!
- Śpieszę z wyjaśnieniem – odparł Hoeness. - Otóż, wyznaczyliśmy Breno – na twarzy Brazylijczyka znów zagościł szeroki uśmiech – ponieważ i tak dziewięćdziesiąt procent naszych kibiców nawet nie wie o jego istnieniu. Nie będzie afery, jeśli znowu go zabraknie na ławce rezerwowych – tu zwrócił się do Kalle. - Jeśli „Bild” znów będzie węszył, trzeba będzie podpalić jakiś śmietnik w okolicy, nie sądzisz?
- Dobrze, a dlaczego to ja mam mu towarzyszyć? - Thomas nie ustępował. Uli podszedł do niego i powiedział możliwie cicho:
- Bo jesteś inteligentny, Thomas – Müller wyprostował się z dumą. - W dodatku słyszałem, że byłeś niezłym uczniem, twój spryt i wiedza mogą się przydać, gdy będziecie torturować Mourinho – wyjaśnił Uli. Rummenigge i Nerlinger unieśli wzrok ku niebu.
- Wszystko to brzmi ładnie – przyznał Thomas – ale jak wytłumaczycie moją absencję na meczu?
- To też będzie względnie proste – rzekł Hoeness pewny swego. - Powie się mediom, że się znowu pokłóciłeś z Badstuberem czy coś.
Thomas nie wyglądał na przekonanego. Jednak wszystko wskazywało na to, że nie ma wyboru. Musi ocalić Francka, musi to zrobić dla klubu, dla przyjaciół, a także dla siebie samego. Gdyby mu się udało, stałby się bohaterem. Przynajmniej bohaterem dodatków sportowych w prasie.
- Zgadzam się – powiedział, patrząc Hoenessowi prosto w oczy. Uli uśmiechnął się do niego i wykrzyknął radośnie:
- Wiedziałem, że postąpisz słusznie! - po czym zwrócił się do pozostałych. - Dziękuję wam za przybycie i w imieniu Juppa zapraszam na jutrzejszy trening. Wy też – spojrzał na Thomasa i Breno – możecie już iść. Daję wam wolną rękę. Możecie robić, co chcecie, przyprowadźcie nam po prostu Francka całego. Jeśli nie uda się uniknąć rozlewu krwi, nie będę was winić – zakończył, jednak zauważywszy minę Kalle, szybko dodał: - Żartowałem.
- Kiepski był to żart – mruknął Nerlinger, a następnie zwrócił się do piłkarzy. - Możecie liczyć na naszą pomoc. Zrobimy, co w naszej mocy, by akcja zakończyła się sukcesem – powiedział Christian, po czym pożegnał się z chłopcami oraz kolegami z rady nadzorczej i pełen nadziei na sypialniany relaks udał się do swojego domu.


PS: Już mi jedna osoba to wytknęła, więc od razu sprostuję: fakt, że Boateng nie umiał rozwiązać zagadki, nie jest w żadnym stopniu rasistowski! Być może słabo to zaznaczyłam, ale cała grupa piłkarzy starała się mu pomóc i dopiero Lahm wykazał się znajomością byłej kadry rezerw :P.
Szalikowcy radarowcy

Wit beyond measure is man's greatest treasure.
Tuśka
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 1106
Wiek: 32
Dołączył(a): 2007-04-24, 15:48
Lokalizacja: Łask/Breslau
Online: 26m 56s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez alien666 » 2012-04-11, 15:02

Mój ulubiony fragment:
"...gdy będziecie torturować Mourinho."
:mrgreen:
alien666
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 4904
Dołączył(a): 2009-09-18, 15:37
Lokalizacja: Wrocław
Online: 42d 5h 6m 17s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez upek » 2012-04-11, 16:15

Tuśka napisał(a):„MAMY WASZEGO SKSZYDŁOWEGO. JEŚLI CHCECIE ZOBACZYĆ FRĄKA ŻYWEGO, OCZEKUJEMY W ZAMIAN HOENESSA. KASA TEŻ SIĘ PRZYDA”.
kogo ? xD xD xD
skrzydlowego brzmi lepiej, chyba ze tak mialo byc ;P ale skoro wyciete z katalogu to blad wydaje sie nie byc zbyt logiczny ;;)
Obrazek
upek
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 5657
Wiek: 35
Dołączył(a): 2005-04-15, 14:52
Lokalizacja: Bielsko - Biała
Online: 4d 18m 13s

Re: Nasza tfu!rczość

Postprzez scholli7 » 2012-04-11, 16:23

ciekawie Ci to wychodzi naprawdę ;),czekam na dalszą część :D
Czy wygrywasz czy też nie ja i tak Kocham Cię w sercu moim tylko Bayern jest i na dobre i na złe --> F.C. BAYERN FOREVER NUMBER ONE !!!
scholli7
Bawarczyk
Avatar użytkownika
 
Posty: 4898
Wiek: 41
Dołączył(a): 2006-03-04, 20:35
Lokalizacja: Bavaria
Online: 40d 15h 14m 29s

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hyde Park

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości