przez Myszak » 2010-12-22, 00:25
Dawno już żaden tytuł nie rozczarował mnie tak jak Tier 1. Wina w tym między innymi samo dmuchającej się bańki medialnych zapowiedzi, która po pęknięciu ukazała... no właśnie, co? Bubel to zapewne za mocne słowo ale gra jest mocno rozczarowująca.
Zacząć wypada od singla, który z racji niechęci do śmigania w multi interesował mnie najbardziej. 3.5 godziny na medium, bez specjalnego pośpiechu. Ja wiem, że singiel na 20 godzin to idylla ale 3.5 godziny to istna kpina z gracza. Gra się dobrze nie zaczęła, a tu napisy końcowe. What the fuck?
Graficznie chłopaki z EA chyba pomylili epoki. Brzydkie "to-to" i niedopracowane, że głowa boli. Kuloodporne pick-upy, otoczenie, które pod wypływem ostrzału z apacza/latającej fortecy pozostaje niewzruszone.
Elementy "skradankowe" pozostawiają uśmiech zażenowania na twarzy. Bohater czołga się tak głośno, że śpiącego by obudził. Przebrzydli czeczeni z w prześcieradłach na twarzy pozostają jednak niewzruszeni, mimo iż mają w skrypcie odgrywać rolę wartowników. Irytują fale wylewających się przeciwników, którzy w tych jaskiniach chyba się rozmnażają. Dopóki nie dotrzesz do jakiegoś checkpointa kolejne fale talibów będą Cię zalewać. Sick.
Na koniec niby pierdołka ale irytujące mnie dość mocno. Elementy ze wspinaniem się na murki skalne i inne podwyższenia. W grze wcielamy się w herosa elitarnej jednostki armii USA, który bez pomocy kumpla z oddziału nie może się wdrapać na jakieś małe podwyższenie, które druh z pola walki forsuje bez problemu. Tja...