przez Mistrz Gry » 2014-01-31, 21:34
Przedmieścia Filipowa Małego. Klub "Lager bei Helga"
-Kładź się na brzuchu tępa dzido!
Zari posłusznie wykonał polecenie. Jak co tydzień znajdował się w klubie sado-maso. Był już goły, związany, a dodatkowo knebel utrudniał mu oddychanie. Tradycyjnie zajmowały się nim prawdziwie profesjonalistki.
-Słyszałam, że byłeś niegrzeczny. - mruknęła Gertruda
-A jak ktoś jest niegrzeczny, to musi go spotkać kara. - dodała Helga
-I co mu dzisiaj zrobimy?
Z pogardą spojrzały na pokiereszowane ciało Zariego.
-Pejczem dzisiaj nie oberwie, jeszcze mu się plecy nie zagoiły po ostatnim...
-A podwieszanie?
-Spójrz na jego nadgarstek, bez sensu. Tyłek też ciągle nie wygląda najlepiej. Hmmm... co tu zrobić?
-No dobra, nie martw się Zari mamy dla Ciebie coś specjalnego.
-Dzisiaj nawet Cię nie dotkniemy, ale zapamiętasz to spotkanie do końca życia.
Zari spojrzał przerażony. Gertruda i Helga to były prawdziwe świruski. Mógł się po nich spodziewać wszystkiego. Ustawiły przed nim 42 calowy telewizor, a Helga sięgnęła po kilka płyt.
-No i od czego zaczniemy? Finał z Interem?
-Nieee, przecież to w ogóle nie będzie dla niego traumatyczne. Ten śmieszny Bayern cudem wtedy doczłapał się do finału, nikt ich nie traktował poważnie. Dawaj finał z 1999 roku.
-Ok, to co, ostatnie 10 minut?
Zari ze łzami w oczach patrzył jak jego ukochany klub został pogrążony w doliczonym czasie gry. Zwycięstwo było wtedy tak blisko, tak cholernie blisko... Powtarzał jednak w myślach:
"Jak to dobrze, że byłem wtedy małym chłopcem i niewiele z tego pamiętam. Jeżeli to wszystko co dla mnie przygotowały, to jakoś dam radę."
-Dobra Zari, to była przystawka. Teraz czas na danie główne. Finał z 2012 roku.
-Od którego momentu puścić?
-Daj same rzutu karne. Wiesz kto podchodził jako ostatni z Bayernu i oczywiście spartolił?
-Yyy Świniak?
-No pewnie
Zari był na skraju załamania nerwowego Te szmaty pokazywały mu jeden z najtragiczniejszych momentów w karierze jego ukochanego piłkarza. Gdy na ekranie pojawiła się twarz Schweinsteigera zalana łzami, Zari zaczął się dusić.
-Wyjmij mu knebel, bo nam tu zejdzie.
-NIEEEE! BŁAGAM! WSZYSTKO TYLKO NIE PŁACZĄCY BASTIAN!
-Jesteś pewny Zari? Wiesz, co to oznacza, prawda?
-Tak, tak, jestem gotowy przejąć pałeczkę, tylko niech już Bastian nie płaczeeeeee!
-No dobrze Zari, czy mogę to usłyszeć jeszcze raz, czy mamy Ci znów puścić beczącego Świniaka?
-Yyy, tak, tak. Byłem niegrzeczny, więc proszę o karę. A najwłaściwsza kara to będzie przejęcie pałeczki.
Za Gertrudą drzwi zamknęły się z trzaskiem. Po chwili wróciła, a towarzyszył jej wielki, goły Murzyn.
-No Zari to przejmij teraz pałeczkę Didiera, a my wam nie będziemy przeszkadzać.
Po 15 minutach Helga z Gertrudą wróciły.
-No i jak tam?
-Och, jest coraz lepszy. Ma chłopak talent do przejmowania pałeczki. Przez te dwa lata serio się nieźle wyrobił. Mógłby pracować w burdelu.- mruknął Didier przed opuszczeniem pokoju.
-No Zari, jeszcze jedna malutka kara i zaraz Cię wypuścimy.
-Jeszcze jedna, ale za co?
-Nie dyskutuj z nami, tylko grzecznie powtarzaj: Bayern to frajerski klub, a Schweinsteiger to pizda o twarzy świni.
-No chyba was... nigdy tego nie powiem. Nigdy!
-Oj Zari, Zari lepiej nas słuchaj, bo wróci Didier, ale nie sam tylko z kolegami. Juan, David, Frank i Ashley też mają pałeczki do przejęcia. No?
-No dobra, ale nikt się o tym nie dowie?
-Oczywiście, że nie. To będzie nasza mała tajemnica, że tak serio to nie znosisz Świniaka.
-Zari pospiesz się, bo będzie następna kara, tym razem za lenistwo...
-Oj, już dobra, dobra. Bayern to frajerski klub, a Schweinsteiger to pizda o twarzy świni. Zadowolone?
-No grzeczny chłopiec, do zobaczenia za tydzień.
Zari zadowolony opuścił salon sado-maso. Miał jeszcze kilka spraw do załatwienia, ale był też totalnie zmęczony. Nie mógł się zdecydować, wracać do domu, czy spełnić swój obowiązek...
***
Cmentarz w Filipowie Małym nie był chętnie odwiedzany przez mieszkańców. Gęsta mgła panująca nad tym miejscem, stare, zniszczone groby, suche, bezlistne drzewa i nieznośny fetor, wspólnie sprawiały okropne wrażenie. Zari nie miał zamiaru spędzić tu ani chwili dłużej. Zapalił znicz dla swych byłych, wiernych parobków, chwycił pod rękę swoją pluszową świnkę i wstał z zamiarem jak najszybszego opuszczenia cmentarzyska. Oddalił się na zaledwie kilka metrów od nagrobka swoich kompanów, gdy nagły podmuch wiatru zabrał mu dech w piersi i kazał przystanąć w półkroku. Roztarł oczy, do których dostały się drobinki piasku, po czym stwierdził, że nie wie gdzie znajduje się wyjście. Z przerażeniem odkrył, iż wspólna mogiła jego ludzi zniknęła, a on sam znajduje się w innym miejscu. Rozejrzał się z niepokojem i zauważył kształty wydobywające się z mgły. Jedynie obecność jego różowego przyjaciela sprawiła, że nie zaczął piszczeć jak mała dziewczynka. Postacie nieubłaganie się doń zbliżały. Zari ku swojemu przerażeniu rozpoznawał kolejne sylwetki. eUrban, Hermano, Dziony i Cozmo wlekli się wolnym krokiem w jego kierunku. Chłopak cofał się krok po kroku, czekając na odpowiedni moment do zrywu. Zbierał się już do biegu, gdy jego plecy nagle napotkały przeszkodę. Zamarł. Odwrócił się powoli i jego oczom ukazał się mężczyzna w bordowo-granatowym trykocie. Katalończyk. Jego idol i zarazem bohater największych koszmarów. Teraz stał naprzeciwko niego i mierzył go swoim przenikliwym wzrokiem rewolwerowca. Mimo, że w jego oczach można było dostrzec ogniki rozbawienia, ciało Zariego zatrzęsło się w spazmie lęku. Strach go paraliżował i odbierał mowę. Snajper przyglądał mu się jeszcze chwilę z uśmiechem na ustach, po czym gwałtownie uniósł ręce i krzyknął w stronę chłopaka:
- Bu!
- Aaaaaaaaaa! Maaaamoooo! - z wrzaskiem wybudziłem się ze snu.
Rodzicielka już chwilę później wparowała do pokoju. Zapaliła światło i w dwóch susach znalazła się przy moim łóżku.
- Cśś syneczku - szeptała tuląc moją głowę do piersi - To tylko zły se... Ech... Znów się zmoczyłeś. No nic. Zmień szybciutko piżamkę, a ja w tym czasie skoczę po szklankę ciepłego mleczka, hmm?
Niechętnie odprowadziłem ją wzrokiem. Żeby poczuć się pewniej, wtuliłem się w swoją maskotkę. Piżamy oczywiście nie zmieniłem. Jestem Donem i matka nie będzie mi rozkazywać.
Przyszła po kilku minutach i wręczyła mi ciepły kubek. Upiłem łyk i wyplułem wszystko, obryzgując matkę.
- Z kożuchem!? Czy ty kobieto jesteś niepoważna!? Och, jak ty niczego nie rozumiesz!
Rzuciłem kubkiem o ścianę, tupnąłem nogą, zrobiłem kilka wyćwiczonych, groźnych min, po czym schowałem się w łazience zatrzaskując za sobą drzwi. Po chwili zastanowienia zostawiłem je jednak uchylone.
Kiedy byłem już pewny, że mamusia nie będzie mnie więcej niepokoić, ściągnąłem z siebie śmierdzące ubranie. Z wściekłością starłem łzę z policzka i zapatrzyłem się w swoje odbicie w lustrze.
- Znowu on. Przecież typo nie żyje, więc o ch*j tu chodzi!? Oooch, jak ja nienawidzę jego i tego żałosnego klubiku, któremu kibicował. Cztery lata żyłem sfrustrowany widząc jakie sukcesy osiągają, a kiedy sprawiedliwości wreszcie stało się za dość i zaczęli dostawać od nas baty, nie doczekałem się ze strony Katalończyka nawet jednej małej napinki... Ba! Nawet miał czelność nam gratulować!
- Och, mój Bastianku... - zwróciłem się do pluszaka - Kto by pomyślał, że też byłem bliski tego aby zacząć im kibicować... Zastanawiałem się już, czy lepiej będzie kupić koszulkę z nazwiskiem Eto'o, czy może jednak wybrać trykot brazylijskiego magika. Wtedy jednak moją uwagę przykuł kto inny. Boski Schweinsteiger pukał wtedy do bram pierwszego składu Bayernu i od pierwszego spojrzenia zdobył moje serce... Miałem przez to kiepskie dzieciństwo. Kumple z gimbazy zawsze się ze mnie śmiali, mówiąc, że Srajern się nie nadaje, a kibicowanie Szwabom to zdrada narodu... Głupie pizdy. Może i wtedy dawałem im się topić w szkolnej toalecie, ale teraz bym wszystkim napie*dolił - jakby na potwierdzenie swych słów, zrobiłem wściekłą minę, co spowodowało eksplozję kilku największych pryszczy.
Wspominając dawne lata zasępiłem się jeszcze bardziej. Spoglądałem na swoje odbicie z nieukrywaną niechęcią. Nawet moje pierwsze włoski pod pępkiem, które były moją dumą, teraz nie poprawiały mi humoru i wydawały się mało męskie... Może potrzebna mi jakaś terapia? Co wtedy krzyczał ten Cichacz, któremu uciąłem łeb?
- Jestem zwycięzcą!
Tak, to chyba to. Hmm... Tak jakby trochę mi lepiej. To, że będąc miastowym, nikt mnie nie lubił i nie szanował, nagle przestało mnie uwierać.
Jeszcze kilka razy wykrzyknąłem owe hasło i poczułem się jak młody bóg. Z lustra spoglądał na mnie groźny mafiozo, a trzy włoski okalające pępek znów wydały mi się super seksowne.
- Tak jest! Jestem gangsterem idealnym i rozniosę ten cały plebs!
Zmotywowany ubrałem na szybko jakieś łachy, wziąłem gnata i wybiegłem z mieszkania. Zawróciłem po 10 sekundach, zorientowawszy się, że spluwa jest zabawką, którą otrzymałem w czerwcu na Dzień Dziecka. Była czadowa i potrafiła strzelać wodą na dziesięć metrów, ale w walce z mieszkańcami na wiele by mi się nie zdała. Nie mając nic lepszego pod ręką, chwyciłem za myśliwski Desert Eagle - kaliber .50 AE.
Ku mojemu zdziwieniu przed domem stali upek, dejvid i Krasus.
-Eeee... a co wy tu robicie, coś wam się nie pomyliło?
-Nie podobają nam się Twoje metody Zari. Nieładnie tak wystawiać kumpli po fachu, a jakby tego było mało, nie masz za grosz szacunku do swoich ofiar. Mafii nie są potrzebne takie chamskie indywidua.
-O co wam chodzi? Ja jestem miastowy i właśnie przejmuję należną mi pałeczkę!
-Ty i miastowy, dobre sobie... A z tego co słyszałem - Krasus dodał ze śmiechem - to przejąć pałeczkę już miałeś okazje. Didier nam o wszystkim opowiedział, nie szczędząc żadnych szczegółów.
Teraz przegięli.
- Dość tego! Czas skończyć tę szopkę!
Wyjąłem broń i wystrzeliłem do najbliższego z nich. Jakże byłem zaskoczony, gdy zobaczyłem jak pomarańczowa kulka odbija się od ramienia dejvida. Ten pistolet też był cholerną zabawką, którą dostałem od rodziców!
- To ten, tego... Może się jednak dogadamy? Bo i po co zaraz ograniczać się do przemocy?
- Mamy inny pomysł. Pobawimy się tak jak lubisz najbardziej. Najpierw spróbujesz nam odebrać pałeczkę, a potem przejdziemy do ucinania łbów...
Zari – winny, Ojciec Chrzestny [*]
Głosy:
Zari – scaloni, audia4, ZeldoPL, jun_or
audia4 – Zari, Pietras, DREWNIANY SRACZ
WYGRANA MIASTA!
Końcowa Lista Graczy:
1. scaloni
2. Zari [*] - siódma ofiara linczu miasta - winny, Ojciec Chrzestny
3. manci [*] - szósta ofiara linczu miasta - niewinny
4. Pietras
5. ironlemon [*] - trzecia ofiara linczu miasta - winny
6. DREWNIANY SRACZ
7. OSZA [*] – pierwsza ofiara linczu miasta - niewinny
8. Dziony [*] - czwarta ofiara mordu mafii
9. eUrban91 [*] - pierwsza ofiara mordu mafii
10. Krzysiek [*] - piąta ofiara linczu miasta - winny
11. Cozmo [*] - trzecia ofiara mordu mafii
12. kowdi [*] - czwarta ofiara linczu miasta - winny
13. hermano [*] - druga ofiara mordu mafii
14. jun_or
15. ZeldoPL
16. audia4
17. 1900fcb [*] - druga ofiara linczu miasta - niewinny
18. Katalończyk [*] – terrorysta spudłował - niewinny
Punkty karne łącznie:
kowdi - 2,5 pkt
mancpium - 2 pkt
Krzysiek – 1 pkt
Spis treści:
Pierwszy mord mafii
Pierwszy lincz
Drugi lincz
Drugi mord mafii
Trzeci lincz
Czwarty lincz
Trzeci mord mafii
Piąty lincz
Strzał terrorysty
Szósty lincz
Czwarty mord mafii
Mafia:
Zari – OC
Ironlemon
Krzysiek
Kowdi
Forum mafii
Detektyw:
jun_or (sprawdzenia: Katalończyk, Zari, scaloni)
Ksiądz:
DREWNIANY SRACZ (modlitwy: Cozmo, Zari, scaloni)
Terrorysta (snajper):
Katalończyk (celował w scaloniego)
Losowanie:
Mafia
Det, ksiądz, terrorysta
Martwi mogą się wypowiadać!
Ostatnio edytowano 2014-01-31, 21:52 przez
Mistrz Gry, łącznie edytowano 3 razy